Trzeci mecz to spotkanie pomiędzy Nam strzelać nie kazano i KS Huragan Dobrzęcino. Beniaminka tegorocznych rozgrywek czekało trudne wyzwanie, ponieważ mierzyli się z czołową drużyną ligi. Już na początku przed dobrą okazją stanął Krzysztof Segało, oraz Krzysztof Wańdzio, lecz obydwaj nie potrafili pokonać bramkarza rywali. W 6' minucie wspomniany Wańdzio zanotował pierwszego gola w tym spotkaniu i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Odpowiedzieć starał się kapitan Łukasz Lenarcik, ale posłał piłkę obok słupka. W 9' minucie do wyrównania doprowadził Kacper Faliński, po podaniu Piotra Ostrowskiego. Następnie szybko dwoma bramkami odpowiedzieli podopieczni Jarosława Dańczaka, za sprawą Wańdzio, oraz Adriana Mordala. 12' minuta to gol kontaktowy. Kapitan drużyny KSH uderzył skutecznie z rzutu wolnego i zmusił Macieja Ziniewicza do kapitulacji. Następnie w przeciągu 5' minut ekipa w czarnych trykotach zanotowała pięć bramek. Łupem bramkowym podzielili się Wańdzio (x3), oraz Adam Baranowski (x2). Mimo wysokiego wyniku (8:2) obydwie drużyny zanotowały po jeszcze jednym trafieniu i na przerwę zeszliśmy z wysokim, hokejowym wynikiem.
Druga część spotkania zaczęła się od uderzenia zawodnika z numerem "99". Tą osobą nie mógł być nikt inny jak wspomniany Wańdzio który obił poprzeczkę bramki w której stał Jakub Wieruchowski. Z każdą następną sekundą podopieczni Dańczaka coraz to bardziej przejmowali inicjatywę i kolejne bramki stały się faktem. Na 10 i 11:3 trafił Mordal, oraz Wańdzio po podaniach Segało. Swoje pierwsze trafienie w tym sezonie zanotował również Dańczak po uderzeniu zza pola karnego. Na tym piłkarze w czarnych trykotach nie poprzestali, a skuteczne podania od Segało poraz kolejny wykorzystali Wańdzio (x3) i Baranowski. Wynik 16:3 nie satysfakcjonował ekipy NSNK, a podwyższyć prowadzenie starał się Piotr Marciszewicz, ale bezskutecznie. Przed zakończeniem spotkania zobaczyliśmy jeszcze dwie bramki autorstwa Wańdzio, oraz Mordala i spotkanie zakończyło się bardzo wysokim zwycięstwem NSNK.
Po zmianie stron i szybkim wznowieniu gry ładnym trafieniem mógł się popisać Łyszyk, ale futbolówka minimalnie minęła spojenie słupka z poprzeczką. Z rzutu wolnego strzelał Wójcik, ale piłka zatrzymała się na murze złożonym z graczy Almir Team. Kolejną dobrą okazję miał Stasiak ale przestrzelił. Świetnym motorycznym dryblingiem popisał się również Marcin Kozłowski, ale na jego drodze stanął bramkarz Surowiec. 35' minuta to wyjście na prowadzenie zespołu Ryjewskiego. Z autu piłkę wyrzucał Felisiak, a największym sprytem wykazał się Kozłowski który skierował ją wprost do siatki. Warto wspomnieć że było to już drugie kluczowe podanie posłane przez Jarka w tym meczu. Niebiescy znów długo nie nacieszyli się prowadzeniem. Najpierw sygnał do ataku swojej drużyny dał Mokwa któremu nie udało się zaskoczyć bramkarza Pawła Walo, ale już przy następnej akcji Redar wykazał się wyrachowaniem i do wyrównania doprowadził Szałek. Odmienić losy spotkania starał się kapitan Pomarańczowych Paweł Kauch, ale uderzenie z rzutu wolnego powędrowało zdecydowanie za wysoko. Następnie przyszły piękne chwile dla zespołu Almir. Na dwie minuty przed końcem wicemistrzowie ubiegłego sezonu trafili dwie bramki za sprawą Stasiaka po uderzeniu z woleja, oraz pewnym wykończeniu Skierki w sytuacji oko w oko z goalkeeperem rywala i po raz pierwszy od 19.10.2017 roku Redar zszedł boiska pokonany! Ten mecz wygrała drużyna Almiru 5:3.