Niedzielny wieczór rozpoczęliśmy od meczu Redaru Słupsk, oraz Express Chicken. Dość niespodziewanie lepiej w ten rozpoczęli zawodnicy Radosława Górczyńskiego którzy wyszli na prowadzenie za sprawą Szymona Gołaszewskiego. 7' minuta to podwyższenie rezultatu, prawą nogą piłkę w okienko bramki Patryka Drywa posłał Kamil Klimas. Z odpowiedzią ruszył powracający po krótkiej przerwie Wojciech Wójcik, ale strzał po ziemi lewonożnego pomocnika zdołał sparować Kamil Petrykowski. Następnie kolejnego gola dorzucili zawodnicy w żółtych narzutkach. Uderzenie Rafała Kostki zdołał obronić goalkeeper, ale przy dobitce był już bezradny i obrońca zdołał wpisać się na listę strzelców. Podopieczni Dariusza Diakowskiego również zanotowali swoje trafienie. Piłkę zza pola karnego postanowił uderzyć Paweł Kauch, po czym przypadkowo strącił ją Marcin Pacholski ale ostatecznie znalazła swoją drogę do siatki i pokonała zaskoczonego bramkarza. Stuprocentową okazję miał też Krzysztof Wiśniewski, lecz nie zdołał jej wykorzystać. W 17' minucie wpadł gol kontaktowy, po dobrym technicznym strzale Michała Zacharskiego, zza linii pola karnego. Mimo zbliżenia się rywali Chickeny postanowiły zaatakować. Najpierw w słupek trafił Karol Petrus, a przed przerwą fantastyczną bramką w okienko popisał się Kamil Klimas, gol na miano "stadiony świata".
Po zmianie stron i szybkim rozpoczęciu gola zanotował też Wójcik i mieliśmy już tylko 4:3. Świetnym uderzeniem z dystanu popisał się Andrzej Łyszyk, ale kapitalnie poradził sobie z tym Petrykowski. 34' minuta to wyrównanie rezultatu. Piłkę z autu w pole karne wyrzucał Krzysztof Kozłowski, a tam głową strącił ją "Wujo" i dopisał kolejne trafienie na swoje konto. Mecz nabierał rumieńców i żaden z zawodników nie miał zamiaru odstawiać nogi. Do ataku znów postanowił ruszyć Gołaszewski. Mimo idealnie uderzonej piłki pod sam słupek, Drywa nie dał się zaskoczyć i był górą w tym pojedynku. Przy kolejnej akcji znów strzelał Gołaszewski. Najpierw obronił to bramkarz, ale dobitka Klimasa była już skuteczna i mieliśmy 5:4. Po chwili bliźniacza sytuacja. Gol Klimasa, asysta Gołego i podwyższenie rezultatu. Redar był w niemałych opałach. Sygnał do ataku postanowił dać Łyszyk który szybko trafił na 6:5 znów zmniejszając dystans do rywala. Wyrównać mógł Marcin Pacholski ale piłka po jego strzale zatrzymała się na poprzeczce. W 50' minucie gry do wyrównania zdołał jeszcze doprowadzić Kozłowski. Gdy wszyscy myśleli że drużyny podzielą się punktami, to w doliczonym czasie gry samobójcze trafienie zanotował Gołąb i finalnie 3 pkt trafiły do ekipy Pomarańczowych.
Po krótkiej przerwie i powrocie na murawę pierwsi do głosu doszli piłkarze Dańczaka. Piłkę z autu wyrzucił Marciszewicz, a podanie na gola zamienił Segało. Ze strony Ironów uderzał zawodnik z nr "10", ale tym razem Kołtonowski się pomylił. Dobry strzał oddał też Drewnik, lecz i tym razem górą był Ziniewicz. Mimo chwilowej przewagi rywali zespół NSNK szybko zabrał się za konstruowanie akcji. Trzy gole Wańdzio i wynik 9:1 szybko zasiały spokój w szeregach 4-drużyny ubiegłego sezonu. Przy golach Krzyśka asysty zanotowali Z. Oblizajek, oraz Patryk Hildebrandt (x2). 44' minuta to odgwizdanie przez arbitra rzutu wolnego do którego podszedł Kołtonowski. Stały fragment gry młody zawodnik zamienił na gola, posyłając mocny płaski strzał, który nie dał szans na skuteczną interwencję bramkarzowi. Mimo korzystnego wyniku zawodnicy w złotych strojach nie zaprzestali atakować. Najpierw po ziemi strzelał Mordal z czym poradził sobie Gołąbiowski, lecz po chwili i tak skapitulował po uderzneiu zawodnika z nr "4". Na minutę przed końcem, dość nietypowym zagraniem popisał się Ziniewicz który powędrował w pole karne rywali i zagrał piłkę do niepilnowanego Oblizajka który pewnie zamienił to na bramkę. W ostatniej akcji meczu, Dańczak posłał futbolówkę do Wańdzio, a ten przyjął ją na klatkę i bezpośrednio uderzeniem z powietrza strzelił na 12:2 i takim też wynikiem zakończyło się to spotkanie.